wtorek, 26 lipca 2011


SZYCIE W UPALNE DNI

Upały, upały i jeszcze raz upały. Podczas gdy u większości z Was pogoda niemal jesienna , u mnie aż za bardzo letnia. Marzy mi się choć jeden deszczowy dzień. Podczas takich gorących dni ,muszę przyznać ,że daję się nieco zdominować błogiemu lenistwu. Nieco .Chęć uszycia paru rzeczy , wygrała z wysokimi temperaturami(oczywiście z pomocą klimy) i w ten sposób powstały  dwa woreczki i poszewka na poduszkę.
Woreczek na bieliznę już kiedyś uszyłam, ale ponieważ na dłuższe wyjazdy przydałby  mi się nieco większy i przez to pojemniejszy, postanowiłam sprawić sobie jeszcze jeden .Tym razem z haftem krzyżykowym w roli głównej. Nie mogło zabraknąć na nim również różyczek ,więc dodałam je jako element dekoracyjny bielizny jak i pod postacią ściegu przy ściągaczu.
















Kolejny woreczek będzie skrywał kordonki a właściwie na razie jeden .Mam już kordonek , woreczek na niego i szydełko, tylko jakoś ciągle mi brak czasu żeby nauczyć się szydełkować. Woreczek ten pełni też funkcję blokady .Blokuje dostęp wszędobylskich rączek Natalki do szkieł w witrynie.








Ponieważ ostatnio zaczęłam szyć siedziska na krzesła ogrodowe (o tym innym razem) i zostały mi niewykorzystane kawałki, postanowiłam uszyć z nich poszewkę. Biel i czerń. Prostota.







A na koniec pokażę Wam zdjęcie z jednej z greckich wiosek, które bardzo lubię i które zrobiłam sama ,mimo moich niewielkich zdolności fotograficznych.


Życzę Wam udanego tygodnia i przesyłam dużo słońca.

wtorek, 12 lipca 2011

POWROTY
Tak czasem się zdarza ,że pewne rzeczy usuwamy z domu , by po jakimś czasie pozwolić im wprowadzić się ponownie .Oczywiście po pewnych przeróbkach. Lampa , której jakiś czas temu pozbyłam się z domu ,ze względu na jej "walory dekoracyjne", teraz wróciła na salony , a raczej do mojego małego saloniku, w nowej szacie.Jak wyglądała wcześniej,możecie zobaczyć TU Została pomalowana  i  dostała nowy ,szary , lniany abażur .I tak sobie myślę ,że "jest w nim jej do twarzy".

 






Moją słabość do koników już znacie, więc nie zdziwi Was kolejne serduszko z bujanym konikiem właśnie. Na obrazek natrafiłam najpierw na jednym z blogów i choć pięknie stworzył tam trio z dodanym tłem i  napisami francuskimi, to do moich celów się nie nadawał .Dopiero czysty przypadek sprawił ,że znalazłam go na innej stronie  internetowej. Oczywiście musiałam go trochę poprzerabiać-ale jest i szalenie mi się podoba.








Moją kolejną słabością są ramki na zdjęcia. Najbardziej lubię te prawdziwie stare, ale i niektóre stylizowane na takie też .Jeśli chodzi o kolorystykę , to od bieli przez szary aż do czarnego( pomijając oczywiście inne barwne kolory).I dziś pokaże Wam właśnie czarną, prawdziwie starą i z prawdziwymi oznakami zniszczenia ,piękną w moich oczach ,ramę. Co  najdziwniejsze , to  to , że mając ją przez wiele lat przed oczami , tak naprawdę jej nie zauważałam. Dopiero podczas ostatnich odwiedzin u rodziców, wypatrzyłam ją na  ich działce .I wtedy wystarczył rzut oka ,żeby dostrzec to czego nie zauważyłam nigdy wcześniej. Z Polski przywiozłam jeszcze parę innych przedmiotów, ale o tym innym razem.Ach te moje słabości ;-)
 








Udanego tygodnia, pięknej pogody i cudownych wakacji dla urlopowiczek.